Dopiero co wróciłam z Warszawy- jakże pięknie zakorkowanej. Nie
ważne kiedy, o której godzinie- tam zawsze są korki... Nie pomogła mi także
pobudka o 4 rano, bo przecież musieliśmy zdążyć, a biuro visowe czynne jest do
13. Nie za bardzo pamiętam jazdę DO naszej stolicy, ponieważ musiałam nadrobić
brak snu, ale gdzieś koło 9 zaczęłam powoli ogarniać...
Na miejscu byliśmy po 5-6 (korki!) godzinach jazdy. Nie było tłumów jakich się spodziewaliśmy- przed nami był tylko jeden facet. Złożyliśmy
papiery i musieliśmy poczekać 10 minut na Hindusa, który miał je sprawdzić (czy
są wszystkie skompletowane). Nie dajcie się jednak zwieść! Załatwianie visy to
koszmar... Pierwsze dokumenty (te od tego faceta przed nami) szybko sprawdził i
powiedział "te są ok.". Po czym zadzwonił telefon do ich biura, który
odebrała jedna z kobiet. Najpierw ona gadała z facetem z problemami
dotyczącymi visy, a później zastąpił ją ten Hindus. Szczerze powiem, że sytuacja
była całkiem zabawna, szczególnie że obcokrajowiec totalnie nie odmieniał czasowników
i miał pewne "braki" w słownictwie. Szło mu całkiem dobrze, ale w
końcu stracił cierpliwość i zaczął praktycznie krzyczeć do telefonu. No i kiedy
ten dzwoniący "poprosił" do telefonu tę babkę znowu, ona powiedziała:
,,Ja z nim nie będę rozmawiać... On jest jakiś nienormalny!". No więc tak
pokrótce przedstawia się sytuacja w biurze visowym. Niekoniecznie wina stoi po stronie biura, bo rzeczywiście wydawało mi się, że to ten Polak sprawia problemy. Po tym
"incydencie" myślałam, że wkurzony Hindus może mi równie dobrze
wywalić te papiery do kosza i powiedzieć, że nic się nie zgadza. Tym bardziej,
że nie dostałam tzw. ,,documents supporting visa" z Mahindry. Ale... Były
w porządku. Nawet dostaliśmy rady, gdzie się zgłosić po (ewentualne)
przedłużenie visy w Indiach, bo podobno nie ma szans żeby dostać ją od razu na
2 lata. :(
Wydanie zajmuje 5-7 dni roboczych. Mam nadzieję, że za 2
tygodnie już będzie. Teraz nie wiem, czy zdecydujemy się na ponowną jazdę do
Wawy po odbiór, ale jak już, to na pewno nie samochodem, a pociągiem.
W sumie, jednym z pozytywów wyjazdu było zwiedzanie centrum
handlowego w Jankach, gdzie kupiłam sobie (wreszcie!!!) długą spódnicę.
Zrobiłabym zdjęcie, ale mi się nie chce, sorka. :)
I jeszcze jedno... Niedawno na stronie Towarzystwa Szkół
Zjednoczonego Świata pojawiły się kryteria przyjmowania aplikacji na rok 2014.
Jeszcze dużo czasu... Ale warto się zastanowić nad tym. W
następnym poście postaram się napisać co nieco o samym aplikowaniu, soo... Bye
bye for now! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz