Muszę przyznać, że mój pierwszy, życiowy reunion był
niezwykle piękny i już nie mogę się doczekać następnego. Przyjechałyśmy w
piątek koło 17 i już poznaliśmy masę świetnych ludzi. Rozpoczął się tym sposobem wieczór integracyjny. Do pokoju wróciłam po 2 w
nocy, a rano o 8 śniadanie- why?! Sobota powtórka. Nie żeby coś się działo, wszyscy
zachowywali się racjonalnie, jak na absolwentów i stypendystów przystało
(hahaha). Nie było widać żadnej różnicy pomiędzy 30-latkami, czy 17-latkami.
Wszyscy byli równi i zwracali się na "ty", także atmosfera
wyśmienita. Wreszcie można było poznać ludzi, z którymi utrzymywało się z reguły tylko kontakt mejlowy.
Sobota. Przed południem odbyły się warsztaty- osobno dla
rodziców, dla szkół prywatnych i uwc. Zjechała się także cała ekipa z Mahindry,
która była w tym roku reprezentowana przez aż cztery osoby + Ada i ja. Paweł,
czyli pierwszy Polak, który wyjechał na to stypendium i był tam w pierwszej
klasie ever. Karol i Kinga, którzy zjechali aż z Londynu. No i Weronika, która
również chodziła do naszej opolskiej trójki i teraz dostała się na architekturę
do Stanów (łał). Dowiedziałam się wszystkiego- zaczynając od tego, co trzeba ze
sobą zabrać i kończąc na tym, jak świętuje się tam "osiemnastkę". Jeżeli
was to interesuje to wygląda to mniej więcej tak, że cały kampus zbiera się
przed twoim domkiem w nocy śpiewając "sto lat" we wszystkich językach
z tortem, który przez brak sztućców trzeba spałaszować rękoma. Oprócz absolwentów Mahindry, w których niestety nie było mojej pięknej drugorocznej, pojawiła się też osoba ze szkoły w Kalkucie, przez co siła Indii została zwiększona!
Odbyły się także warsztaty na temat składania
aplikacji na studia do Stanów czy UK. Niezwykle ważną informacją było to, że na
Harvard dostaje się 3,18% zagranicznych uczniów. No tak, czyli trzeba się wziąć
za siebie, szczególnie, że w USA jest tylko sześć uczelni, które całkowicie
finansują stypendia, a są to tylko te najlepsze- niestety/stety.
W sobotę odbyła się także mała impreza z dwoma tortami
podanymi około północy i z całą masą innych ciast. Przygrywał zespół, grający
disco polo. Najlepsza muza, oczywiście. Hhaha!
W niedzielę, po przespaniu jakichś 4 godzin, poszliśmy na
śniadanie. I rozpoczęły się pożegnania, gdyż większość osób wyjeżdżała już
przed obiadem. Naszym cwanym planem jest zorganizowanie nieoficjalnego reunion w
grudniu, gdy wszyscy wrócą na święta.
W celu upamiętnienia tego pięknego wydarzenia dołączam zdjęcia.
Enjoy!
Pozdrawiam wszystkich uczestników reunion oraz tych, którzy
niestety nie mogli dołączyć. Mam nadzieję, że za rok zobaczymy się z
większą grupą! :)
szkoda, że nie da się kliknąć 'lubię to' pod niektórymi zdjęciami :D
OdpowiedzUsuńco to jest ten REUNION? :)
OdpowiedzUsuńTo jest takie spotkanie dla wszystkich absolwentów i stypendystów oraz osób powiązanych z UWC :D
OdpowiedzUsuńI kolejny powód, dla którego warto być stypendystą UWC ;) Jeszcze na Reunionie nie byłam, dopiero w tym roku staram się o stypendium, ale baaardzo mi się to podoba, chociażby z opisów i zdjęć :)
OdpowiedzUsuńTotalnie się zgadzam xD Trzymam za ciebie kciuki! Jeżeli będziesz miała jakiekolwiek pytania to pytaj śmiało :))
UsuńZ tych które teraz przychodzą mi na myśl:
Usuń1. Może banalne: czy te wszystkie a, an, the itp. liczą się jako osobne słowa w formularzu?
2. Czy są jakieś zasadnicze różnice między szkołami UWC (poza lokalizacją)? Na razie tyle wiem, że UWC Adriatic jest bardziej artystyczne, dla muzyków ( o ile zaś nie namieszałam).
O, odpowiedź zmieniłaś;)
Heheh, odpowiedź zmieniłam, bo wkradł mi się błąd :) W każdym razie
Usuń1. Tak, jestem pewna w 97%.
2.Wydaje mi się, że wszystkie są świetne, a rozmawiałam z ludźmi z Adriatic, Mahindra, Nordic, Singapur i nie widziałam większej różnicy. Wszędzie są mega ludzie. Nie ma też chyba takich różnic i podziału na bardziej artystyczne, muzyczne czy naukowe. Wiem, że np w Mahindrze jest bardzo dużo filmowców, artystów, ale nie brakuje przyszłych lekarzy :) Podobnie jest w pozostałych.
Dzięki! A jeszcze mnie intryguje jedno: co z takich elektronicznych rzeczy można zabrać do szkoły? Komórki na pewno, ale taki tablet czy Kindle-co z nimi? Bo jeden znajomy jest na Camp Rising Sun, ma rzadki kontakt z rodziną i moją mamę to trochę przeraziło i stwierdziła, że mogłabym wziąć tablet jakbym się dostała na stypendium i komputery byłyby ciągle zajęte. A z drugiej strony...to tak głupio w szkole UWC mieć takie gadżety, nie? W końcu szpanowanie jest przeciwko zasadom UWC.
OdpowiedzUsuńA w ogóle, wiesz już, jak będziesz się kontaktowała z rodzicami? Przez telefon, Skype, jeszcze inaczej? Czy dopiero na miejscu się okaże?
Może te moje pytania są przedwczesne, przecież nawet I etap się nie zaczął, ale bardzo mnie to ciekawi ;)
To jest rzeczywiście bardzo dobre pytanie. W szkołach uwc używanie komórek na kampusie jest zakazane, możesz ich używać ewentualnie w domkach czy w specjalnych strefach. Słyszałam jednak o chłopaku, któremu trzymanie przy sb komórki uratowało życie, bo spadł z jakiejś skarpy i się nieźle połamał, a był wtedy sam.
UsuńW każdym razie, internet jest oczywiście wszędzie- lepszy/gorszy. Są również sale informatyczne itp, z których możesz korzystać.
Możesz jednak zabrać ze sobą co tylko chcesz. Laptop wymagany, bo jednak skype i facebook są potrzebne :)Biorę też komórkę i aparat. Zastanawiam się nad zakupem czytnika kindle, ale jeszcze się nie zdecydowałam. Trzymasz to w swoim pokoju, no i się z tym nie obnosisz po kampusie.
Ja się będę kontaktować przez Skypa, facebook i telefonicznie (bo podobno w Indiach minuta takiej rozmowy kosztuje 3gr).
Wielkie dzięki! No, to teraz rodzice na pewno nie będą mieli żadnych przeciwwskazań i w spokoju będę się mogła zabrać za aplikację, jak się pojawi na stronie TSZŚ :D
UsuńSpoko. :) Moi też mieli pewne zastrzeżenia, szczególnie gdy okazało się, że jadę akurat do Indii. Ale po rozmowach z innymi absolwentami, którzy kończyli MUWCI nie było już problemu... xD
UsuńMoi do Indii też mają zastrzeżenia, pisałam o tym już na forum UWC, ale będę z nimi dyskutować dopiero jak się znajdę na ostatnim etapie...o ile się tam znajdę ;)
Usuń