Translate :)

czwartek, 5 marca 2015

Ew

W pierwszy semestrze, zaraz po przyjeździe do muwci, ustawiłam sobie aplikacje w telefonie która odliczała dni do powrotu i z znów do wyjazdu. Teraz nie chcę nawet patrzeć na to jak mało czasu zostało mi w tej szkole. *jest zbyt pięknie*
Za zaledwie tydzień mamy wolne, oprócz próbnych egzaminów, na które wypadłoby się przygotować. Trwają one przez tydzień, wszystkie 6 przedmiotów. Oczywiście, nie ważne jak bardzo chcę by dobrze wypadły to jest to niemożliwe by przypomnieć sobie cały materiał w tydzień. Sad life. Nie liczą się one też do niczego, soł... #yolo. Od 20ego marca mamy Travel Week jedziemy sobie na północ.

Zaczęłam doceniać system amerykańskich szkół, bo jeżeli przyjmą cię do szkoły (dowiesz się pod koniec marca lub początek kwietnia) to już raczej cię nie wywalą, chyba że twoje ostateczne oceny będą serio równały się niezaliczeniu IB. Dlatego mam w sumie relaksujące życie w tej chwili (jakimś cudem już mnie 2 szkoły w US przyjęły, wtf), ale oczywiście nie mam zamiaru całkowicie olać IB. Przynajmniej moje HLs chcę zdać na poziomie. Tylko dlatego, że są piękne :)
W każdym razie jak już mówiłam życie staje się o wiele łatwiejsze, kiedy masz tego rodzaju backup.

W tym tygodniu miałam oficjalne egzaminy ustne z hiszpana i angielskiego. Hiszpański spoko, mówiłam szybko i szybko skończyłam *ups*. Zacięłam się na jakimś tam pytaniu ale co tam. Jeżeli chodzi o ten język to w mówieniu jestem najgorsza ever (Yo soy una manzana). Angielski postanowiłam sobie totalnie olać, bo nauczyciel wprowadza zero motywacji do tego przedmiotu (nie, Gabi, jesteś z Polski więc nie dostaniesz lepszej oceny niż 5 - no heloł, dyskryminacjo). Więc pół godziny przed tym egzaminem zamiast sobie powtarzać to słuchałam sobie LISTEN ON REPEAT Keshy i to w słuchawkach na fula. 
 Poszłam tam, musiałam wybrać 1 z 5 tekstów (oczywiście nie widziałam nic, bo były odwrócone). Więc ogólnie mogłam dostać The Road albo Disgrace. Tą pierwszą przerabialiśmy w pierwszy semestrze, pierwszego roku, więc w sumie niewiele pamiętałam, oprócz tego że mi się podobała. Tę drugą skończyliśmy przerabiać dopiero tydzień temu, ale nie przeczytałam jej *ups ups*. I co? Jak to się mówi "głupi ma zawsze szczęście". Trafiłam na pierwszą książkę i to zaraz pierwszy fragment (omawialiśmy go na lekcji 3 dni wcześniej). Zaczęłam skakać ze szczęścia lol. I *uwaga uwaga* Henning mi powiedział, że bardzo mu się podobał mój komentarz. No tak, biorąc pod uwagę że nigdy wcześniej nie mówiłam o jednym fragmencie przez jakieś 15 minut, bo kiedy mieliśmy próbne to zamiast to robić to chodziłyśmy z Natashą po kampusie, to tak, też byłam zadowolona. Nie no, serio dobrze mi poszło, nawet odwoływałam się do Hobbes'a i takich tam mega deep stuff. A teraz jestem DONE! Wee!

Dzisiaj odbywa się Bald for a cause, czyli ludzie będą donate ich włosy. Cool nie mogę się doczekać, żeby to zobaczyć. W zeszłym roku było takie WTF. Mam nadzieję, że ktoś z moich znajomych się zdecyduje żebym znów mogła czyjeś włosy odciąć (łuehheeh). 

 



Ah! Zapomniałam opisać kolejne przeżycie w muwci, tj. moje urodziny. No więc, w czwartek poszliśmy z buta do Paud (8km hell yeah). Ja,  Carole, Ada i rodzina Carole (jej brat i kuzynka). Potem dołączyli do nas inni ludzie, bo wiadomo piątek był dniem wolnym i dużo ludzi jechało na kolacje do Paud. Do północy gralśmy w Yenga (bez szczegółów) a potem *wreszcie, szok* odbyła się impreza. O 1.30 nauczycielka przyszła i powiedziała, że daje nam 5 minut żebyśmy mogli uciec do domów (hehhe, omg, komedio). W sumie zostałam w w3 z całą gromadą ludzi ukrywającą się w czyimś domu. Yeyey. Zabawnie było. 



Przez cały piątek (nie no, tak do 18) nie było internetu więc w sumie siedziliśmy w Common Roomie jedząc, potem w Coffee Shopie również jedząc. Fajnie było, polecam.



To tyle :)
Bye bye!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz