Translate :)

sobota, 11 lipca 2015

And it all went to an end...

Witajcie!
Po niezwykle długiej przerwie wreszcie postanowiłam coś napisać. 
Może trochę ogarnę najpierw co się działo od mojego ostatniego wpisu w kwietniu. 

24 maja opuściłam kontynent Azji i udałam się do Polski. Po testach IB, na które przygotowywaliśmy się 3 tygodnie, nie mając lekcji, lecz siedząc w Common Roomie z kubkami herbaty, wreszcie nadszedł czas pożegnania. Wpierw mieliśmy Graduation, gdzie dostaliśmy dyplomy. Później impreza do samego rana, a wtedy o 9 nasi pierwszoroczni nas zostawili. Przez jeszcze jeden dzień cała klasa 2015 mogła spędzić czas na wzgórzu. Mieliśmy obiad u dyrektora, gdzie nauczyciele odstawili mega śmieszny taniec. Warto wspomnieć, że dostaliśmy bezalkoholowe piwo, co miało być piękną, a jakże ironiczną konkluzją całego roku. Później była kolejna impreza. Wspięłam się na Internet Hill by po raz ostatni zobaczyć wschód Słońca w Indiach *było bardzo dużo drama*.
Cały lot do Polski przespałam, bo w końcu 3 dni imprezowania dały sobie we znaki. Nawet nie obejrzałam jednego filmu, a zawsze je lubię! Eh! 

Przyjechałam do Polski i zaczęłam naprawdę myśleć nad moim życiem. Rozumiem, że niektórzy mają już swoje plany wytyczone, nieważne czy sami zadecydowali o nich czy zrobiło to coś albo ktoś inny. W moim przypadku jednak mam tyle szczęścia, że mogę wybierać spośród wielu możliwości. Kiedyś miałam plan żeby być bogatą i móc mieć świetny dom, i ewentualnie 3 samochody. Teraz? Pieniądze są ważne, ale ważniejsze jest chyba to, co naprawdę chcę robić. I nie, nie jest to podróżowanie. Wcale nie lubię zmieniać miejsca co 2 miesiące. Wiem też, że nie mam zamiaru zostawać w Polsce. Może kiedyś przyjadę tu i skończę studia, ale to jeszcze odległa przyszłość. Od razu mówię, że nie mam nic przeciwko temu kraju (no może oprócz narzekania na rząd i politykę, no i zbyt wielu rasistów, i jeszcze parę innych rzeczy).
No dobra, więc co? 
Aplikowałam sobie na studia. W sumie do trzech krajów. USA, Wielka Brytania oraz Polska. 
Otrzymałam moje wyniki z matury i *fanfary* zdałam wszystko (nawet matmę!), i nawet zdobyłam wystarczającą ilość punktów by móc pójść na mój conditional offer do Edynburga. Na Medical Science mianowicie. Ale, ale, ale... Po dalszych przemyśleniach *jak pewnie zauważyliście to myślę całkiem sporo* postanowiłam wcale nie skorzystać z tej oferty. UK jest drogie i jakoś nie widzę żebym ich szczególnie obchodziła. Albo tam pójdę albo nie. Nie zrobi im to różnicy. 
Natomiast USA jest już zupełnie inną sprawą. Wcześniej myślałam, że 'nie, no co Wy, tak daleko mam się tłuc?!'. Wcale teraz nie myślę, że im dalej tym lepiej. Oj, nie. Moje zdanie zmieniło parę czynników. Dlaczego więc wybrałam Lewis and Clark College w Oregonie?
1. Dostaję od nich mejle 3 razy w tygodniu. Większość o tym jak bardzo się cieszą, że mogą mieć mnie w nowych freshemens. Widać, że obchodzi ich każdy student i chętnie służą pomocą.
2. Kampus jest piękny. Podobno jeden z najbardziej 'środowiskowych' kampusów w USA. Jest zielono i jest nawet puszcza! Pokoje są o wiele lepsze niż te w muwci (chociaż to nie jest trudne do przebicia). Ze zdjęć naprawdę muszę przyznać, że chętnie spędziłabym tam 4 lata. 
3. Dostaję stypendium. 100% i jeszcze pokrywają mi jeden lot do USA i z powrotem rocznie. Moja advisorka już mi go z resztą zamówiła i wyruszam 24 sierpnia na Orientation Week. Wracam już 6 maja. Jadę przez Frankfurt-Houston-Portland. To ostatnie jest zaledwie 20 min od kampusu i mają tam darmowy bus dla studentów, który sobie jeździ tam i z powrotem co godzinę. 
4. To jednak USA. Szczerze to naprawdę chcę zobaczyć jak tam się żyje. Kraj pełen różnego rodzaju ludzi, ale jeszcze nigdy tam nie byłam. A nawet jako turystka to chyba nigdy bym się nie dowiedziała jak tam jest naprawdę. Jedyne co mam w głowie to głupie amerykańskie filmy i tyle. Czas przekonać się na własnej skórze!
5. Szkoła jest blisko wszystkiego. Miasto 20 min, plaża na zachodnim wybrzeżu 60 min, park krajobrazowy, cośtam cośtam. Na pewno będę miała co robić. :)
No i ostatecznie mogę studiować to co chcę, a to się akurat nie zmieniło. Jak na razie chcę skończyć BioChemistry and Molecular Biology razem z 3-letnim kursem PreMed. Potem wskoczę sobie (hopefully) gdzieś na medycynę. Chcę studiować jak najdłużej, bo wolę chyba to od pracy do 67 roku życia ;) 

Pozostaje jeszcze pytanie dlaczego składałam papiery na medycynę do Łodzi. No cóż... Nie wiem. Wolę studiować za granicą jak na razie. Ewentualnie jest może jakiegoś rodzaju sprawdzian czy miałabym taką możliwość. Póki co, nie wiem czy się dostałam anyways.

Koniec gadania, więcej zdjęć!
W środku czerwca wyruszyłyśmy- ja, Iza, Louise i Carike - w podróż po Europie z ticketem interrail. Wróciłam wczoraj.
Zwiedziłyśmy Czechy, Węgry, Chorwację, Austrię oraz Belgię. Tyle podróżowania, ale wakacje udane!

 






 



 





















 


 


 


 


 


 

Lecą od końca do początku naszej podróży, ale co tam :)

Idę sobie pobiegać po wsi trochę. Sajonara!