Translate :)

czwartek, 23 kwietnia 2015

Shut up and dance with me!




Ile zostało jeszcze dni do czasu kiedy wyjadę z tego miejsca? 32, 31, 30? Zbyt mało a czas zdecydowanie leci zbyt szybko. Chciałoby się po prostu krzyknąć ‘Hej! Stop natychmiast! Chcę tu zostać na zawsze!’. No cóż, nikt z nas nie ma magicznych mocy by opóźnić to, co nieuniknione. Graduation Day.
Co się dzieje w chwili obecnej/przeszłej? Prawie dwa tygodnie temu skończyliśmy klasy. Na zawsze *emotional crying*. Muszę przyznać, że będę tęsknić za malowaniem na tablicy w laboratorium chemicznym, za bawieniem się kwasami, wyżarzającymi spodnie. Za zupełnie niemającymi sensu rysunkami Henninga o komunizmie albo feminizmie, gdzie patykowe ludki lustrują cię patykowym-wzrokiem. Za każdą lekcją w kafeterii, szczególnie filozofią, która zawsze trwała idealnie do 14:10, bo Liam musiał wykorzystać każdą chwilę by przekazać nam wiedzę. Za przerwą podczas double-bloku biologii, licząc na to że snack będzie niezdrowy (muffins, muffins, muffins!). Za przerwą śniadaniową, gdzie wszyscy pchają się by zdobyć tost albo chocos. Za lekcjami matematyki, które były tak  filozoficzne, że odpływałam myślami do Wonderland’u. Za wymyślaniem nowych ‘hiszpańskich’ słówek (ehm, i powtarzaniem Paoli przekleństw, które zapodał Jorge). Mam nadzieję, że będę pamiętać moich nauczycieli i to wszystko jeszcze długo. Wierzcie mi, IB samo w sobie jest okrutne, bezlitosne i bleh. W tej szkole chyba stało się to quite enjoyable, przynajmniej ta część, w której się NAPRAWDĘ czegoś uczymy. A uczymy się jak żyć.

Ostatni dzień klas był nietypowy. Może dlatego, że dzień poprzedni odbył się AQ LOCKDOWN. Jestem pewna, że ciekawi Was co to (albo nie?). No nie wiem, ale dla mnie to była jedna z najlepszych nocy w muwci, kiedy wszyscy drugoroczni około 22 w nocy poszli do AQ (budynki szkolne). Poprzedzone to było African Regional Evening, na którym się naśmiałam i natańczyłam. Ogólnie, AQ Lockdown polegał na zabarykadowaniu całych budynków szkolnych, by pierwszoroczni nie mogli wejść do środka. Huehuheu, zabawane, nie? Serio, nie wiem kto to wymyślił. Więc tańczyliśmy do 7 rano, w między czasie rzucając krzesłami, stołami i półkami na pocztę. Moja kostka, którą skręciłam na początku marca (ave cage football!) znów spuchła, ale jak już się wyspałam to wróciła do normy. Za dużo skakania i tańczenia, I swear. To było piękne! Oczywiście, pierwszoroczni byli trochę ‘zdenerwowani’, bo obudziliśmy ich o 5 nad ranem, a wcześniej porwaliśmy po jednym z nich z każdej wady i zamknęliśmy ich w ciemnym pokoju. Koniec końców strzelam, że drugoroczni mieli trochę więcej zabawy :)
 
Przez pierwszy wolny tydzień zabrałam się za biologię *właśnie widzę wielkiego karalucha przy moim bucie -  IGNORUJ, GABI*. Biologia, bo co jak co, biologia makes sense. *STOP, to nie karaluch, to świerszcz, gigantyczny, uff*. Skończyłam cały materiał i mam piękne notatki. Teraz wzięłam się za matmę i chemię, ale już nie jest tak wesoło. Matma to masakra (ale zwalam winę na nauczycieli i los)! Nie wierzę, że byłam dobra z matmy kiedyś .Nieważne, jakoś zdam. Na tyle żeby wciąż mnie chcieli w moich szkołach. A no tak, co do tego, wspominałam już może… Muszę podjąć decyzje *dorosłość? ew* Moje opcje leżą pomiędzy Chicago, Portland i Szkocją. Są plusy i minusy wszędzie. Szkocja, bo blisko, bo 17-sty uniwersytet na świecie, bo piękne miasto, bo Anglicy, etc. Portland, Lewis&Clark, bo to US i będą imprezy z czerwonymi kubeczkami, bo mają świetne pokoje i chcą mi dać dużo stypendium, bo mają piękny college i wydają się tacy ‘American-dream’. No i Chicago, Lake Forest, bo mają dużo stażów, no i bo to jest CHICAGO! I jak tu wybrać!? Okej, mam jeszcze 7 dni by dać im odpowiedź. Uf. Damn.
Ostatni weekend też był całkiem fajny. Pojechaliśmy do Paud na kolację, potem była impreza w Art Centre. Dobrze się czasami odstresować, szczególnie jak spędzasz 8 godzin z nosem w książce. 

W niedzielę pojechałam na Advisor Dinner do Pune, na koreańskie jedzenie. Dostaliśmy wołowinę, a tak btw, wołowina została wycofana przez stan Maharasztra pod groźba więzienia. Yey! Let’s break the rules! Just kiddin’.

Jutro znów piątek. A piątków coraz mniej. I to jest smutne. Tragiczne. Bo kocham to miejsce i chcę więcej. Muszę się pocieszać myślą, że to się nie skończy, bo #college. Na pewno jednak nie będzie tak samo. Dobra, bo popadam w nostalgię. Idę spać. Kiedy zrobiło się tak późno? Creature of the night? A rano pobudka o 8:10. Calculus, integration, voltanic cell and Aufbau Principle, nadchodzę!

African Regional Evening


 

Follow this: