Ile zostało
jeszcze dni do czasu kiedy wyjadę z tego miejsca? 32, 31, 30? Zbyt mało a czas zdecydowanie
leci zbyt szybko. Chciałoby się po prostu krzyknąć ‘Hej! Stop natychmiast! Chcę
tu zostać na zawsze!’. No cóż, nikt z nas nie ma magicznych mocy by opóźnić to,
co nieuniknione. Graduation Day.
Co się dzieje w
chwili obecnej/przeszłej? Prawie dwa tygodnie temu skończyliśmy klasy. Na
zawsze *emotional crying*. Muszę przyznać, że będę tęsknić za malowaniem na
tablicy w laboratorium chemicznym, za bawieniem się kwasami, wyżarzającymi spodnie.
Za zupełnie niemającymi sensu rysunkami Henninga o komunizmie albo feminizmie,
gdzie patykowe ludki lustrują cię patykowym-wzrokiem. Za każdą lekcją w
kafeterii, szczególnie filozofią, która zawsze trwała idealnie do 14:10, bo
Liam musiał wykorzystać każdą chwilę by przekazać nam wiedzę. Za przerwą
podczas double-bloku biologii, licząc na to że snack będzie niezdrowy (muffins,
muffins, muffins!). Za przerwą śniadaniową, gdzie wszyscy pchają się by zdobyć tost
albo chocos. Za lekcjami matematyki, które były tak filozoficzne, że odpływałam myślami do
Wonderland’u. Za wymyślaniem nowych ‘hiszpańskich’ słówek (ehm, i powtarzaniem
Paoli przekleństw, które zapodał Jorge). Mam nadzieję, że będę pamiętać moich
nauczycieli i to wszystko jeszcze długo. Wierzcie mi, IB samo w sobie jest okrutne,
bezlitosne i bleh. W tej szkole chyba stało się to quite enjoyable, przynajmniej
ta część, w której się NAPRAWDĘ czegoś uczymy. A uczymy się jak żyć.
Ostatni dzień
klas był nietypowy. Może dlatego, że dzień poprzedni odbył się AQ LOCKDOWN. Jestem pewna, że ciekawi
Was co to (albo nie?). No nie wiem, ale dla mnie to była jedna z najlepszych
nocy w muwci, kiedy wszyscy drugoroczni około 22 w nocy poszli do AQ (budynki
szkolne). Poprzedzone to było African Regional Evening, na którym się naśmiałam
i natańczyłam. Ogólnie, AQ Lockdown polegał na zabarykadowaniu całych budynków
szkolnych, by pierwszoroczni nie mogli wejść do środka. Huehuheu, zabawane,
nie? Serio, nie wiem kto to wymyślił. Więc tańczyliśmy do 7 rano, w między
czasie rzucając krzesłami, stołami i półkami na pocztę. Moja kostka, którą
skręciłam na początku marca (ave cage football!) znów spuchła, ale jak już się
wyspałam to wróciła do normy. Za dużo skakania i tańczenia, I swear. To było
piękne! Oczywiście, pierwszoroczni byli trochę ‘zdenerwowani’, bo obudziliśmy
ich o 5 nad ranem, a wcześniej porwaliśmy po jednym z nich z każdej wady i
zamknęliśmy ich w ciemnym pokoju. Koniec końców strzelam, że drugoroczni mieli
trochę więcej zabawy :)
Przez pierwszy
wolny tydzień zabrałam się za biologię *właśnie widzę wielkiego karalucha przy
moim bucie - IGNORUJ, GABI*. Biologia,
bo co jak co, biologia makes sense. *STOP, to nie karaluch, to świerszcz,
gigantyczny, uff*. Skończyłam cały materiał i mam piękne notatki. Teraz wzięłam
się za matmę i chemię, ale już nie jest tak wesoło. Matma to masakra (ale
zwalam winę na nauczycieli i los)! Nie wierzę, że byłam dobra z matmy kiedyś
.Nieważne, jakoś zdam. Na tyle żeby wciąż mnie chcieli w moich szkołach. A no
tak, co do tego, wspominałam już może… Muszę podjąć decyzje *dorosłość? ew*
Moje opcje leżą pomiędzy Chicago, Portland i Szkocją. Są plusy i minusy
wszędzie. Szkocja, bo blisko, bo 17-sty uniwersytet na świecie, bo piękne miasto,
bo Anglicy, etc. Portland, Lewis&Clark, bo to US i będą imprezy z
czerwonymi kubeczkami, bo mają świetne pokoje i chcą mi dać dużo stypendium, bo
mają piękny college i wydają się tacy ‘American-dream’. No i Chicago, Lake
Forest, bo mają dużo stażów, no i bo to jest CHICAGO! I jak tu wybrać!? Okej,
mam jeszcze 7 dni by dać im odpowiedź. Uf. Damn.
Ostatni weekend też
był całkiem fajny. Pojechaliśmy do Paud na kolację, potem była impreza w Art Centre.
Dobrze się czasami odstresować, szczególnie jak spędzasz 8 godzin z nosem w
książce.
W niedzielę pojechałam na Advisor Dinner do Pune, na koreańskie
jedzenie. Dostaliśmy wołowinę, a tak btw, wołowina została wycofana przez stan Maharasztra
pod groźba więzienia. Yey! Let’s break the rules! Just kiddin’.
Jutro znów piątek. A piątków coraz mniej. I to jest smutne. Tragiczne. Bo kocham to miejsce i
chcę więcej. Muszę się pocieszać myślą, że to się nie skończy, bo #college. Na
pewno jednak nie będzie tak samo. Dobra, bo popadam w nostalgię. Idę spać. Kiedy
zrobiło się tak późno? Creature of the night? A rano pobudka o 8:10.
Calculus, integration, voltanic cell and Aufbau Principle, nadchodzę!
African Regional Evening |
Follow this: