Translate :)

czwartek, 22 stycznia 2015

Muwci Life

Właśnie wróciłam z Wada Concert i jestem mega zmotywowana. Jeszcze nie wiem do czego ta motywacja, ale jest! Jutro piąteczek, więc wreszcie trochę spokoju.

Co tam ogólnie słychować...

 
Pomiędzy moim testem z chemii i dwoma labami z biologii poszłyśmy obejrzeć zachód Słońca na wzgórzu :)

Nowy styl schodzenia ze wzgórza

Selfie na spacerku

Nie wiem w sumie co to...


Taka to Ci fotka z zaskoczenia

Carole i Parag (nauczyciel matmy - widać od razu...)

 


 

Smirthy i Carole

Jak tak już o tej matmie to muszę napisać Math IA, Internal Assesment. Mój temat: Kto zginie w następnej części Game of Thrones. Ambicja. Damn.

Co-wtorkowe zajęcia fitnessu, które muszę planować, bo jestem koordynatorem (awww, uwielbiam). Ioana przejęła mój telefon i zrobiła nam zdjęcie, kiedy próbowałyśmy robić gwiazdy przed rozpoczęciem prawdziwych ćwiczeń!

Basen po lewej, palmy wszędzie xd

W poniedziałek wspięłam się z Adą na Internet Hill (w japonkach lol)...



Trochę chmurzyście...

 A potem zrobiłyśmy babeczki z piernika i z kajmakiem!



W piątek powędrowałyśmy do Paud, po czym pojechałyśmy na stopa na jakiejś przyczepie. Grejt.


 

I ostatnie wydarzenie, czyli kręcenie nowego muwci promo, gdzie mieliśmy przynieść flagi (ja swojej nie znalazłam, więc udawałam luksemburskiego zdrajcę). Ale przy wykrzykiwaniu i machaniu flagą miałam już POLSKĄ! Vivat, patriotyzm!

Tak, to flaga Luxa, sama nie wiedziałam xD



sobota, 10 stycznia 2015

Term 4/4 Update

Odlot z lotniska w Munich

Gdzieś wysoko w 4-tej godzinie lotu


We wtorek rano wróciłam do Mahindry. Leciałam sama, bo spóźniłam się do szkoły (bo mieliśmy przyjechać w niedzielę), ale w sumie mogłam sobie jeszcze trochę wypocząć w tych zimnych temperaturach w Polsce. W każdym razie dobrze jest być z powrotem, chociaż nie spodziewałam się, że będzie jeszcze tak zimno rano, tj. 15 stopni. Brr... Za to w południe pogoda jest idealna! Basen jest już na stałe otwarty, nie pada, no i zielone rośliny zmieniają się w żółte... Nadchodzi pora sucha.


Przyjechałam i od razu musiałam zabrać się do roboty. Mam masę labów, testów i esejów. Ponadto aplikacje do Stanów. No a w maju już matury, więc trzeba by się zacząć uczyć. Na razie jednak muszę zrobić to, co mam zadane na teraz. Damn, okropnie. 

Zaraz we wtorek poznałam rodzinę Louise (z Beligii) i pojechaliśmy wieczorem do Paud na kolację. W środę w sumie nic ciekawego się nie działo, bo chyba spałam jakieś 5h jak przyszłam z zajęć do domu. W czwartek po check-inie poszłyśmy (Carole, Armi, Louise, Amy i ja) na zumbę, bo przyjechała nasza drugoroczna w odwiedziny i przygotowała tam coś. Zumba to najśmieszniejsza rzecz na świecie, szczególnie kiedy prowadzą ją dziewczyny z Jamajki i Portugalii, a my cztery - mające problemy z koordynacją ruchową - chowamy się z tyłu, robiąc "white twerk". 

Wczoraj naprawdę byłam zmotywowana. Próbowałam przez jakieś 3h zrozumieć matmę, ale nici z tego, bo skończyło się na tym, że pojęłam co to jest grupa i rząd grupy. Yey, progres. Potem poszłam się opalać z Adą (patrz: leżeć na trawce przed siłownią i basenem). Wieczorem zrobiłyśmy luksemburską herbatę Carole, ja przyniosłam polskie krówki (które właśnie zostały doszczętnie pożarte), a Ioana rumuńską chałwę. Takie international! Po check-inie zmyłyśmy się do wady 3, bo i tak już nikt nie miał ochoty pracować. Przez jakieś 4h godziny ustalałyśmy więc nasz Wschodnioeuropejski trip, który mamy zamiar urządzić w czerwcu/lipcu.
Na naszej mapie znajdzie się Polska (aaaaa, Krośnica jako największa atrakacja!), Czechy, Słowacja, Węgry, Chorwacja i Bośnia&Hercegowina. Oczywiście to tylko wstępne plany, ale mam nadzieję, że wypali!

Louise, Carole, Lana (Armenia), Ioana (Rumunia)

 
Dzisiaj siedzę w klasie i się uczę. Masakra. Dobra, koniec, bo mam robotę. 
Anyways, it's good to be back!